Wszystkie publikowane na blogu opinie są opiniami subiektywnymi.

Szukaj na tym blogu

31 października 2017

Dafurag max – leczy zapalenie pęcherza

źródło: dafurag.pl

Zapalenie pęcherza moczowego nie jest już tak kłopotliwe w samoleczeniu. Rewolucja przyszła kilka lat temu wraz z pierwszym opakowaniem leku OTC zawierającego furaginę. Oczywiście fakt ten dostrzeżono także w reklamach, dzięki czemu informacja dotarła do wielu kobiet zmagających się z tą dolegliwością. Jak by nie patrzeć, jest to spore ułatwienie a zarazem rzecz niebywała. Substancja o działaniu przeciwbakteryjnym, do stosowania wewnętrznego jest dostępna ot tak, dla każdego. Bez potrzeby wizyty lekarskiej.



Reklama Dafurag max spełnia idealnie swoją rolę informacyjną. Pacjentka z zapaleniem pęcherza, dość pilną sprawą, pojawia się w aptece. Nie ma jednak recepty. Na pomoc rusza farmaceutka, sądząc po tonie wypowiedzi – znajoma pacjentki. Recepty nie potrzeba, weź Dafurag max z najwyższą na rynku zawartością furaginy w jednej tabletce. Dodatkowo dowiemy się, że dzięki temu dawkowanie jest proste, leczy zapalenie pęcherza a sam produkt to „pierwsza tabletka z furaginą w podwójnej dawce”.

Skład leku Dafurag max (1 tabletka) :
  • ·         100 mg furazydyny (furaginy)

Furazydyna, inaczej zwana furaginą jest chemioterapeutykiem o szerokim zakresie działania przeciwbakteryjnego. Wydalana jest z moczem, w którym osiąga o wiele wyższe stężenia niż we krwi, stąd jej zastosowanie np. w infekcjach pęcherza moczowego. Wskazaniem do stosowania tej substancji są: ostre i przewlekłe zakażenia dróg moczowych a także długotrwałe zapobieganie nawrotom tych zakażeń.  Zatem wszystko się zgadza z przekazem reklamowym. Tylko czy jest to bezpieczny przekaz dla pacjenta?

Zapalenie pęcherza moczowego znacznie częściej zdarza się u kobiet niż u mężczyzn. Wszystkiemu winna anatomia, a konkretnie długość i szerokość cewki moczowej oraz jej oddalenie od odbytu. Czynników predysponujących do infekcji może być wiele. Czasem wystarczy 
  • spadek odporności, 
  • za mała bądź nadmierna higiena osobista, 
  • syntetyczna, mało przewiewna bielizna 
  • i wiele, wiele innych
Gdy problem ma charakter nawracający, warto zrobić wtedy posiew moczu wraz z antybiogramem (przed wzięciem jakichkolwiek leków!) aby zobaczyć co tak naprawdę nas atakuje i na jakie antybiotyki dany mikroorganizm odpowiada. Może się okazać, że wcale furagina nie jest dobrym lekiem i konieczne jest wprowadzenie innego antybiotyku, który wyleczy i zapobiegnie przykrym nawrotom. Mimo, że odporność bakterii na furaginę rzadko się rozwija, jednak taka opcja istnieje. Druga kwestia to spektrum działania, które nie obejmuje wszystkich bakterii jakie mogą zaatakować drogi moczowe. Nie zawsze to E.coli jest wszystkiemu winna…

Bardziej kontrowersyjne dla mnie, dla farmaceuty jest wypuszczenie na rynek OTC furaginy w dawce 100mg w jednej tabletce, gdy wersje na receptę zawieraja dawkę jedynie 50mg. Jak to możliwe? Od kiedy większe dawki są łatwiej dostępne? I czy naprawdę dzięki temu pacjent ma łatwiejsze dawkowanie? Według mnie wcale nie. Łatwe dawkowanie to 1 x 1, czyli jedna dawka leku na dobę. Im częstsze dawkowanie 2x1, 3x1, 3x2 tym niestety większe szanse na to, że pacjent nie będzie pamiętał o kolejnych dawkach, a od tego zależy sukces farmakoterapii zwłaszcza antybiotykami i chemioterapeutykami. W przypadku Dafuragu max, to „proste” dawkowanie to 3x1 tabletka. W poprzednich klasycznych wersjach leku (zawierających 50mg w 1 tabletce) dawkowanie było równie częste, tylko zamiast jednej, zażywało się 2 tabletki (3x2). Zatem wcale to nie jest aż taka lepsza zmiana. I tak, i tak trzeba co 8 godzin sięgnąć po lek. Kolejny haczyk to przyjmowanie go regularnie przez 7-8 dni, a nie odstawienie jak tylko odczujemy poprawę. Wcześniejsze przerwanie kuracji grozi jej rychłym powrotem. Po prostu nie wszystkie bakterie zginą.

Podsumowując: dobrze, że taki lek jest na rynku leków OTC, jednak w mojej opinii niepotrzebnie pojawił się w dawce 100mg. Ani nie ułatwia to znacząco dawkowania, ani nie skraca czasu stosowania leku. Niektóre spoty reklamowe konkurencyjnych preparatów z furaginą, sugerują wręcz, że po jednej tabletce leku wszystkie objawy mijają, jak ręką odjął. Niestety tak ten lek nie działa. Należy uzbroić się w cierpliwość, pić dużo płynów, zakwaszać mocz np. witaminą C, gdyż przy infekcjach jego pH rośnie i regularnie, co 8 godzin sięgać po porcję furaginy. A gdy tylko infekcja nawróci….do lekarza!

Przed spożyciem leku skonsultuj się z lekarzem bądź farmaceutą.


12 października 2017

Dropingo - ząbki dokładnie umyte


źródło: aflofarm.pl

Jak sprawdzić czy dziecko dokładnie myje ząbki? Teraz to proste, dzięki specjalnym kropelkom wszystko widać jak na dłoni. Wiele czytelników napisało do mnie z prośbą aby omówić tą konkretną reklamę, gdyż podobno w składzie tego specyfiku znajduje się coś szkodliwego i rakotwórczego. Czas przyjrzeć się z bliska Dropingo i zobaczyć co w nim straszy.



Sama reklama jest całkiem przyjemna w odbiorze. Przynajmniej przy pierwszym oglądaniu. Przy setnym już nieco działa na nerwy a człowiek się zastanawia czy mały Filip gdzieś tam nie płacze z frustracji, że tych zębów domyć nie może;) Mama Filipa opowiada o problemach z myciem zęba dziecka. Wiadomo, maluch kombinuje, a tu umyje od niechcenia, a tu na sprintera. Finalnie zęby źle umyte to w przyszłości większe ryzyko próchnicy i częstszych wizyt u dentysty. Rozwiązaniem jest Dropingo. Kropelki dodawane do wody przed myciem zębów. Barwią osad nazębny na niebiesko i widać dokładnie gdzie należy dokładnie ząbki umyć. Filip szczęśliwy, mama zadowolona a widmo wizyty u dentysty ucieka w siną dal...

Skład kropelek Dropingo:

Aqua, Sodium Benzoate/ Potassium Sorbate, Parfum, Polysorbate 80, Sucralose, CI 42090, Citric Acid

Jak widać, omawiany preparat jest kosmetykiem. Co tu dużo ukrywać, nie znoszę omawiania kosmetyków dlatego postanowiłam odesłać Was do profesjonalnego opisu przygotowanego przez specjalistkę od kosmetycznych składów srokao.pl. Tak się złożyło, że całkiem niedawno omawiała Dropingo na swoim blogu, zapraszam do lektury tutaj

Problematycznym składnikiem, wywołującym tyle obaw jest barwnik - błękit brylantowy. Jest barwnikiem spożywczym, dodawanym do żywności i może powodować między innymi podrażnienia żołądka. Powinny go unikać przede wszystkim osoby uczulone na salicylany. Czy powinniśmy się go bać w preparacie do barwienia płytki nazębnej? Myślę, że nie.
Po pierwsze i najważniejsze - nie spożywamy tego barwnika. Płyn przeznaczony jest dla dzieci powyżej 3 roku życia, które umieją już płukać usta i wypluwać oraz dorosłych. Zatem barwnik nie powinien dostać się do naszego przewodu pokarmowego. Jeśli boimy się, że dziecko płyn połknie, nie podawajmy tego specyfiku. Przecież jeszcze będzie wiele okazji w przyszłości, jak już maluch opanuje bezpieczne płukanie jamy ustnej.
Po drugie- dawka jest malutka, można by nawet powiedzieć, że homeopatyczna:) dodajemy 2 krople preparatu na 15ml wody. Jamę ustną płuczemy i wypluwamy płyn.
Po trzecie- preparatu nie stosujemy regularnie, tylko raz na jakiś czas. 
Po czwarte - może się okazać, że większe dawki tego barwnika dziecko zajada ze słodyczami niż będzie podane w dwóch kroplach Dropingo. Zatem proszę czytać skład słodyczy i unikać barwnika o uroczym numerze E133.

Z punktu widzenia farmaceutycznego, uważam, że produkty tego typu, które można zaliczyć do kategorii "gadżety stomatologiczne", jak najbardziej mają sens. Nawet są dość często poszukiwane przez rodziców. Jest to świetny element edukacyjny aby pokazać dziecku o co tak naprawdę chodzi w myciu zębów i jak wyglądają ząbki umyte niedokładnie. Myślę, że takie zastosowanie Dropingo przydałoby się też wielu dorosłym. Uważam, że wiele osób zdziwiłoby się na jakim poziomie plasuje się ich mycie zębów:)

Na pewno warto podkreślić, że płyn może zabarwić niektóre wypełnienia w zębach a także elementy aparatów ortodontycznych. Dlatego małych pacjentów ortodontycznych nie namawiajmy do zabawy w barwienie osadu nazębnego. 

Podsumowując całość: nie taki diabeł straszny, jak go opisują. Boimy się barwnika, jednak nie ma od udowodnionego działania szkodliwego. W tym wypadku opcja jest całkiem bezpieczna - płynu z barwnikiem nie połyka się, a jedynie płucze usta przed myciem zębów. Sama idea jest fajna i warta wykorzystania raz na jakiś czas. Z pewnością o wiele lepiej wpłynie na wyobraźnię dziecka, gdy naocznie zobaczy jak wyglądają zęby źle umyte niż jak usłyszy jedynie od nas przekaz słowny.

Przed zakupem skonsultuj się z dentystą lub farmaceutą:)

3 października 2017

Orthoveral – perfekcyjna higiena jamy ustnej!

źródło: orthoveral.pl

Pasty i żele do mycia zębów to obszerny dział kosmetyków  a także produktów leczniczych, całkiem często reklamowanych w telewizji. Niektóre z nich można nabyć w aptece, a ich działanie oprócz utrzymania jamy ustnej w czystości sprowadza się także do łagodzenia stanów zapalnych, efektu przeciwbakteryjnego czy mniejszej ścieralności. Dużą grupę pacjentów poszukujących w aptece odpowiednich preparatów i akcesoriów stomatologicznych stanowią osoby noszące aparaty ortodontyczne. Zatem nic dziwnego, gdy pojawiła się reklama specyfiku typowo dla nich.



W reklamie pani będąca lekarzem stomatologiem (w stopniu doktora nauk medycznych) informuje, iż osoby noszące aparaty ortodontyczne nie są w stanie dokładnie usunąć wszystkich bakterii z każdego miejsca a to może doprowadzić do próchnicy. Rozwiązaniem jest Orthoveral, specjalistyczny żel do czyszczenia zębów, dostępny w aptekach. Działa silnie przeciwbakteryjnie, także w miejscach trudno dostępnych, zawiera wysoką dawkę fluoru oraz łagodzi podrażnienia powstałe na skutek użytkowania aparatu. Stosowanie żelu to perfekcyjna higiena jamy ustnej.

Skład : Orthoveral żel
Sorbitol, Aqua, Propylene Glycol, Sodium Lauroyl Sarcosinate, Hydrated Silica, Isomalt, Glycerin, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Acrylates / C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, l-Menthol,  Sodium Fluoride, Chlorhexidine gluconate, Aloe Barbadensis Leaf Juice, o-Cymen-5-ol, Bisabolol,  Glycerin/ Zingiber Officinale Root Extract, Sodium Saccharin, Xanthan Gum, Sodium Hydroxide, Parfum

Zawartość fluoru: 1450 ppm

Żel Orthoveral to kosmetyk, stąd i skład podany typowo dla tej kategorii. Najważniejsze informacje z tego spisu to: związek fluoru i jego zawartość, chlorheksydyna, bisabolol oraz wyciąg z kłącza imbiru. Jeśli chodzi o fluor, obecne wytyczne dotyczące past do zębów stosowanych w codziennej higienie jamy ustnej, mówią, iż taki produkt dedykowany osobom dorosłym powinien zawierać 1000-1500 ppm fluoru. Czy zatem 1450 ppm to dużo? Tak, ale istnieją na rynku preparaty do fluoryzacji zębów o znacznie większej zawartości. Taka ilość nie jest niczym niezwykłym ani wyróżniającym się. Typowe pasty do zębów z tzw. średniej półki z drogerii także mają taką zawartość fluoru. Wyciąg z kłącza imbiru oraz bisabolol to faktycznie dobre dodatki do kosmetyku dedykowanego osobom, u których różne stany zapalne i drobne urazy w jamie ustnej będą występowały znacznie częściej, a tak to wygląda niestety u osób leczonych ortodontycznie. Bisabolol posiada działanie przeciwzapalne, imbir odświeżające. Obie substancje działają odkażająco. A chlorheksydyna?

Chlorheksydyna to popularny związek stosowany w stomatologii o działaniu bakteriobójczym i bakteriostatycznym a także oddziałującym na niektóre wirusy, drożdże czy pierwotniaki. Jej działanie polega także na hamowaniu odkładania się płytki nazębnej – co wynika z działania antybakteryjnego. Zatem w przypadku osób noszących aparaty ortodontyczne, taki dodatek wydaje się jak najbardziej wskazany. Wszystkie elementy aparatu faktycznie nie ułatwiają dokładnego wyczyszczenia. Ale…jak każdy lek, także chlorhekysyna posiada swoje działanie uboczne. I niestety, przy dłuższym stosowaniu może dojść do brunatnego przebarwienia języka, zębów oraz wypełnień z materiałów złożonych oraz zaburzenia smaku. Zatem stosowanie past do zębów, żeli czy płukanek z tym związkiem, u osób sprawnych, które są w stanie samodzielnie dbać o higienie jamy ustnej, ma sens. Jednak nie powinno być kontynuowane długotrwale. Zazwyczaj bezpiecznie można stosować preparaty z chlorheksydyną do 4 tygodni. Dłuższe stosowanie powinno być skonsultowane z lekarzem stomatologiem. Dodatkowo warto wspomnieć, że oprócz bakterii szkodliwych związek ten także zaburzy naszą mikroflorę pożyteczną. Zatem, gdy pojawiają się stany zapalne, drobne ranki, bądź urazy po zabiegach stomatologicznych – wtedy stosowanie przyniesie korzyści. Ale po zagojeniu się czy wyleczeniu problemu najlepiej taki preparat odstawić i sięgnąć po zwykły, jedynie z fluorem plus do tego płukanka do ust, bez chlorheksydyny w składzie, aby efekt był lepszy.


Podsumowując wszystkie informacje, dochodzę do wniosku, że taki produkt w aptece jest przydatny. Myślę, że będzie odpowiedni dla osób noszących aparaty ortodontyczne, jednak najlepiej jak jego stosowanie zostanie wcześniej skonsultowane z dentystą. Niestety przekaz reklamowy jakby zapomina o dość ważnej kwestii,  podkreślając inne, wcale nie takie wyróżniające jak chociażby zawartość fluoru (ot, standardowa). Niezaprzeczalnym minusem jest fakt, że nie można stosować takiego preparatu długotrwale. A aparaty ortodontycznie zazwyczaj użytkowane są przez długie miesiące.

21 sierpnia 2017

Reprintic - tatuaż jak nowy!

źródło: reprintic.pl

Dzięki reklamie dowiedziałam się, że istnieje coś takiego, jak krem pielęgnacyjny do tatuaży. Pytanie, co to za cudo, wycelowane precyzyjnie w niszę osób posiadających pewne ozdoby na skórze. Jako osoba nie posiadająca tatuażu, tym chętniej podejmę się tematu aby odkryć co takiego niesamowitego ma w składzie ten produkt i jak wpływa na barwnik wprowadzony pod skórę.




Reklama w prosty sposób obrazuje działanie kremu. Wyblakły tatuaż osoby używającej kremu nagle nabiera głębi barw, intensywności i pięknego rumieńca. To normalne, że z czasem tatuaże tracą swoją głębie barw, jednak tak nie musi być wedle hasła marketingowego. A nawet jeśli już jesteśmy posiadaczami smętnego, wyblakłego obrazka, wystarczy skórę posmarować kremem Reprintic. Efekt? Kosmetyk ochroni przed dalszym blaknięciem a przede wszystkim przywróci intensywność barw. Brzmi to tak niesamowicie, że pozostaje postawienie jednego pytania: Jak?


Skład preparatu Reprintic:
  • ·         Dragon’s blood
  • ·         Mieszanina olejów: lnianego, monoi, z pestek róży rdzawej
  • ·         Witamina A
  • ·         Witamina E
  • ·         Filtr UVA/UVB SPF 10


Z pewnością fani ”Gry o tron” uśmiechną się pod nosem czytając skład omawianego kremu. Według informacji zamieszczonej przez producenta, sok smocza krew pozyskiwany jest z kory drzewa Croton Lechreli. Ma działanie ochronne na komórki skóry oraz regeneracyjne. Wzmacnia barierę skóry, stymuluje produkcję kolagenu i elastyny oraz posiada działanie silnie przeciwutleniające. Mieszanina olei ma za zadanie zmiękczyć naskórek, nawilżyć go i zregenerować. Witaminy A i E to nawilżenie, odżywienie ujędrnienie i wygładzenie naskórka, a filtr UVA/UVB chroni przed niekorzystnym wpływem promieni słonecznych na skórę a także na sam tatuaż. Finalnie skóra jest gładka, lśniąca, nawilżona a co za tym idzie tatuaż prezentuje się o wiele korzystniej niż przed aplikacją.


Jeśli już wiemy jak działa omawiany krem, warto przyjrzeć się nazwie, którą skróciłam do prostego: Reprintic. Jednak uważniejsi widzowie zauważą, że tak naprawdę omawiamy tutaj „Reprintic Genuine Tattoo Care Color Protect with Anti- Fade Formula”. W wolnym tłumaczeniu z języka angielskiego: Reprintic oryginalny krem do tatuaży z formułą przeciw blaknięciu. Jest to o tyle ciekawe, że krem jest produkcji polskiej, dedykowany dla odbiorców mieszkających w Polsce i posługujących się językiem polskim. Skąd zatem anglicyzmy? Czy mają za zadanie zwiększenie zaufania do produktu, jako „zachodniego”? Odpowiedź na to pytanie jest całkiem prosta. Wyszłam z założenia, że Reprintic jest tylko reklamowany w Polsce. I tu okazało się, że jestem w błędzie. Produkt bowiem dostępny jest także w Niemczech :D




Mamy zatem krem z zachodnią nazwą i kolorową reklamę trafiającą w czuły punkt posiadaczy tatuaży. Niestety tatuaże z czasem blakną. Barwnik wstrzykiwany pod skórę, ulega rozkładowi z czasem. Przyczynia się do tego w większym bądź mniejszym stopniu ekspozycja na promienie słoneczne a także kondycja skóry. Więc jeśli mamy tatuaż w widocznym miejscu np. przedramieniu i latem często chodzimy w koszulkach, które umożliwią jego pokazanie – niestety ryzyko blaknięcia będzie większe. Co zatem zrobić, żeby spowolnić ten proces a nasz tatuaż prezentował się dobrze? Jest na to proste rozwiązanie. Regularny peeling danego miejsca usunie martwe komórki naskórka. Do tego codzienne smarowanie nawilżającym kremem albo oliwką. Efekt? Zadbana i nawilżona skóra pełna blasku. Proste.


Nawilżona skóra to ładna skóra, a tym samym ładnie wyglądający tatuaż. Na lato warto sięgnąć po krem z filtrem UV, który i tak zaleca się stosować regularnie. Czy zatem trzeba koniecznie sięgać po Reprintic ze smoczą krwią? Jako, że tatuaż zazwyczaj zostaje z nami do końca życia, także jego pielęgnacja danym specyfikiem powinna być wobec tego stosowana równie długo jeśli chcemy aby wyglądał pięknie. To może na początek nawilżanie i dobry filtr SPF minimum 30 na słoneczne dni. Patrząc na skład omawianego produktu, myślę, że na drogeryjnych półkach znajdziemy wiele innych specyfików z lepszym składem. Może nie będą miały formuły „anti-fade” dla tatuaży, ale z pewnością odżywią i nawilżą skórę dając taki efekt. Czemu zatem Reprintic dostępny jest w aptece? Dobre pytanie.

Przed zakupem skonsultuj się z lekarzem bądź farmaceutą:)


  

18 lipca 2017

Travisto - i trawisz to!

źródło: travisto.pl

Wiadomo, że wiele smacznych rzeczy niestety jest ciężkostrawna. Dodając do tego wiedzę otrzymaną z telewizji czy pseudonaukowych wiadomości, obwiniamy o to jeden składnik – tłuszcz. Producenci żywności prześcigają się w wymyślaniu co raz to nowszych produktów z serii „light”, aby osobom na diecie odchudzającej ułatwić zadanie. Nawet z reklamy dowiemy się, że jeśli dolega nam uczucie pełności, ciężkości na żołądku czy wzdęcia to sprawca jest tylko jeden – wstrętny, niedobry tłuszcz. Tylko czy naprawdę on jest winien? Czy rozwiązanie jest tak proste?




Najnowsza odsłona suplementu diety Travisto to obraz sklepu i klientów, którzy kupują ulubione produkty spożywcze. Niestety każdy z nich może wywołać jakże nieprzyjemne objawy ciężkości, przejedzenia czy gazów. Pani sięga do półki z nabiałem bo bliżej nieokreślone pudełko, pan trzyma mrożoną pizzę, a ostatnia pani odważa fasolkę szparagową. Co zrobić gdy zachcianka jest, wiemy, że będziemy cierpieć a mimo to brniemy w to dalej? Pozostaje Travisto, który łagodzi wszystkie nieprzyjemne objawy bo pomaga trawić tłuszcz. Proste.

Skład preparatu Travisto (w 2 tabletkach):
  • ·         Wyciąg z mięty pieprzowej 100mg
  • ·         Wyciąg z ziela karczocha 250mg
  • ·         Ekstrakt z owoców kopru 40mg
  • ·         Wyciąg z ostryżu długiego 200mg


Sam skład jest mieszaniną ziół o działaniu rozkurczającym, przeciwwzdęciowym, pobudzającym wydzielanie żółci. W przypadku karczocha dodatkowo jest to działanie hepatoochronne i  obniżające poziom lipidów. Jednak potrzebne do tego są odpowiednie dawki, więc pytanie czy nie lepiej każdy z tych surowców rozpatrzyć osobno. Na przykład jeśli są problemy z wątrobą skupić się na preparacie zawierającym jedynie ekstrakt z karczocha. W każdym razie powyższy skład powinien poprawić samopoczucie u osób przejedzonych lub zmagających się ze wzdęciami. Taki sam, a może lepszy, bo dodatkowo nawadniający efekt da wypicie herbaty z mięty bądź kopru.


Teraz najważniejsza kwestia, czyli czy to tłuszcz jest głównym winowajcą? Otóż patrząc na produkty wybrane prze klientów reklamowego sklepu, niestety można dojść do innych wniosków. Niezidentyfikowany produkt nabiałowy jeśli powoduje opisane sensacje żołądkowo-jelitowe może świadczyć o nietolerancji laktozy. Zatem w tym przypadku niekoniecznie tłuszcze są winne. Mrożona pizza? Warto zerknąć na skład takiego produktu. Poza tym, że pizza jednej ze znanych marek zawiera 1000kcal, a są na pewno osoby, które całą jedną zjedzą, to głównym składnikiem są węglowodany. I to niestety bardzo łatwo przyswajalne. Powoduje to, że wchłaniają się bardzo szybko, powodują duży skok poziomu glukozy we krwi, my czujemy się bardzo przejedzeni, wręcz nam niedobrze, po czym po godzinie cukier gwałtownie spada, a my czujemy się znów głodni….błędne koło.


Ostatnia pani sięga po fasolkę szparagową. Bardzo zdrowy i dobry produkt, bogaty w białko i błonnik. Dlaczego zatem reklama przedstawia to w świetle tłuszczy? Wiadomo, że warzywa strączkowe mogą być źródłem wzdęć, jednak to wynika głównie z blokowania enzymów odpowiedzialnych na trawienie białek. Poza tym dla osób nieprzyzwyczajonych do dużych ilości błonnika, to właśnie ten składnik może wywołać nieprzyjemne gazy. A zatem znów to nie tłuszcz.
Podsumowując to wszystko, musze stwierdzić, że nie podoba mi się takie piętnowanie tłuszczy, które też są niezbędnym elementem diety. Wprowadza to konsumentów w błąd, nawet tych co czytają skład kupowanych produktów. To nie zawsze tłuszcze są winne. Oczywiście ideałem jest aby wybierać tylko te dobre i unikać oleju palmowego, który jest ostatnio na bogato dodawany do żywności przetworzonej. Jednak warto także zerkać na węglowodany, zwłaszcza w czasach, gdy co raz więcej osób, w tym dzieci cierpi na nadwagę i insulinooporność. Szkoda, że o tym reklama nie wspomina.




31 maja 2017

Inventum – teraz chcieć znaczy móc

źródło: i-apteka.pl

Reklamy preparatów na potencję goszczą w telewizji i w radio od długiego czasu. Zazwyczaj mało wymyślne, opatrzone tandetnymi hasłami, sprawiają, iż w społeczeństwie temat ten nieco spowszedniał. Do tej pory zazwyczaj były to suplementy diety obiecujące wspaniałe efekty. Zazwyczaj w spotach medialnych milczeniem zbywano dość istotną informacje, a mianowicie, że efekt nie jest natychmiastowy. Niestety nawet nie jest do osiągnięcia po kilku godzinach. Szczerze mówiąc,  dopiero kilkutygodniowe regularne stosowanie może da efekty. Dlatego pewną rewolucją było wprowadzenie bez recepty leku zawierającego w składzie sildenafil, cudowny środek ze słynnej Viagry, która zrewolucjonizowała świat. Tutaj nie ma mowy o niedopowiedzeniach. Konkretny lek, konkretny efekt, bez konieczności załatwiania recepty. Dla wielu mężczyzn zdarzenie to miało duże znaczenie, czasem zmieniające ich życie i problemy. Czy faktycznie sildenafil jest dla każdego, aby móc kiedy się chce?

Kolejny producent zdecydował się na wypuszczenie swojego produktu leczniczego zawierającego w składzie sildenafil. Tym razem pod nazwą Inventum znajdziemy tabletki do rozgryzania i żucia. Reklama przekazuje prosty i merytoryczny przekaz – to nie są kolejne zwykłe tabletki wspomagające potencję, to lek wywołujący erekcję. W składzie ta sama substancja, co w „niebieskich tabletkach”. Bez recepty. Działa szybko, praktycznie w każdym wieku, cóż więcej zatem chcieć?

Skład preparatu Inventum:

·         25mg cytrynianu sildenafilu


Wokół słynnych „niebieskich tabletek”, które wywołały sporą rewolucję w farmakologii, krąży kilka mitów na temat ich działania. Wiele osób mylnie wierzy, że po zażyciu takiego leku u mężczyzny pojawia się nieustająca erekcja, która trwa i trwa…aż tabletka przestanie działać. Może w komediach jest to realne, jednak w prawdziwym życiu substancja czynna leku działa inaczej. A w omawianym przypadku, mimo odniesień do Viagry, nawet kolor się nie zgadza. Zamiast męskiego niebieskiego i charakterystycznego kształtu diamentu mamy białą, trójkątną tabletkę.

Jaki jest zatem mechanizm działania tego leku? Na początku musi być…bodziec erotyczny. Bez niego nici z efektu. Zatem mężczyzna bierze tabletkę, czeka na rozpoczęcie działania – wg reklamy 25 minut – a według szczegółowych danych z Charakterystyki Produktu Leczniczego pomiędzy 16 a 37 minut przy przyjęciu na czczo (25min to w tym wypadku mediana), a po posiłku nieco dłużej. Realnie lepiej przyjąć 60 minut, zwłaszcza, gdy plany poprzedza na przykład romantyczna kolacja. Gdy pojawi się bodziec, w mózgu uwalniana jest duża ilość dopaminy w tzw. „ścieżce nagrody”. To z kolei prowadzi do uwalniania tlenku azotu w całym organizmie, także w ciałach jamistych prącia. A tlenek azotu powoduje wydzielanie niezbędnej do utrzymania erekcji substancji – cGMP. W sumie opisany mechanizm dzieje się także bez zażycia sildenafilu. Jest to po prostu biochemia erekcji. Zatem jak działa męski lek?

Po akcie seksualnym, albo gdy mechanizmy erekcji są zaburzone, to znacznie wcześniej, do prącia dociera PDE5 (fosfodiesteraza), która znosi działanie cGMP. Zatem cała sztywność mija, krew odpływa, a nastrój się psuje. To właśnie tutaj zaczyna swoją magię sildenafil. Hamuje on powstawanie w organizmie PDE5 (cytrynian sildenafilu hamuje produkcję w ok.50%), zatem erekcja może dalej trwać. I nie jest to bynajmniej „chemiczna” erekcja, jak niektórzy wierzą. To nie w ten mechanizm ingeruje substancja lecznicza.
Czy zatem Inventum jest dla każdego? Niestety aż tak pięknie nie jest. Jak każdy lek, także i ten posiada swoje działania niepożądane, wchodzi w interakcje i może zaszkodzić przy pewnych schorzeniach. Przede wszystkim bezpieczniej będzie, jeśli przed zastosowaniem na własną rękę, skonsultują się z kardiologiem wszyscy pacjenci mający problemy z układem krążenia. Lek ten czasowo obniża ciśnienie i przy pewnych dolegliwościach, na przykład związanych z utrudnieniem odpływu krwi z lewej komory. Mogą także wystąpić zaburzenia widzenia, w tym widzenie na niebiesko…


Lek zaopatrzony jest w narzędzie diagnostyczne, w postaci ankiety, którą należy wypełnić przed zażyciem tabletki, aby sprawdzić, czy w ogóle można bezpiecznie taki produkt leczniczy stosować. Czy to się sprawdza w praktyce? Ciężko powiedzieć. Z jednej strony mężczyźni, którzy wstydzili się pójść z zaburzeniami erekcji do lekarza, mogą samodzielnie kupić w aptece remedium. Z drugiej strony niesie to pewne ryzyko- pacjent nie jest zdiagnozowany, bierze samodzielnie lek, a tymczasem wstydliwy objaw może być jedynie sygnałem świadczącym o rozwoju innej choroby. Ponadto, zastanawiające jest na ile takie narzędzie diagnostyczne jest skuteczne w odwodzeniu od stosowania u wszystkich panów z problemami kardiologicznymi? Jak na razie sildenafil budzi wiele pytań. Na pewno jest skuteczniejszą opcją niż szeroko reklamowane suplementy diety. 

28 kwietnia 2017

Diclofenacum fastum – włącz się do ruchu

źródło: mediafm.net

W świecie aptecznym pewne nazwy własne odruchowo włączają ciąg skojarzeń wśród pacjentów. Nic więc dziwnego, gdy producenci wykorzystują to zjawisko aby wypromować swoje nowe produkty. Czasem takie nazewnictwo może wprowadzać odbiorców w błąd, sugerując zupełnie inny skład niż ten rzeczywisty. Takim ciekawym przykładem jest nowa maść przeciwbólowa. Co zatem może być z nią nie tak?

Reklama żelu Diclofenacum Fastum dedykowana jest wszystkim osobom, u których wraz z wiekiem pojawiają się dolegliwości bólowe związane ze stanem zapalnym. Gdy pojawiają się ograniczenia w wykonywaniu codziennych czynności, takich jak spacer z psem, wejście po schodach, trzeba coś z tym zrobić. Rozwiązaniem jest żel o działaniu przeciwzapalnym, przeciwbólowym i chłodzącym, który szybko przywraca sprawność dzięki czemu senior może z powrotem powrócić do aktywności. Nawet do jazdy na rowerze.



Skład żelu Diclofenacum Fastum:

·         10mg/g diclofenaku sodowego

Sama substancja czynna jest dobrym środkiem o działaniu przeciwbólowym i przeciwzapalnym. Jak najbardziej sprawdzi się na bóle stawowe czy mięśniowe. Także przy obrzękach i urazach. Jednak zaprezentowane w spocie dolegliwości, jak zwykle jeśli chodzi o dedykację osobom starszym, wskazują na bóle przewlekłe, związane na przykład ze zwyrodnieniami. Myślę, że w takich sytuacjach, żel może się okazać za słaby i niestety nie spowoduje nagłego wzrostu aktywności fizycznej. Raczej wskazana byłaby konsultacja z lekarzem, aby odkryć przyczynę takiego stanu i wprowadzić odpowiednią terapię bólu. W świecie idealnym również oprócz środków przeciwbólowych wskazana byłaby dobrana fizjoterapia, która wzmocniłaby „chore” miejsce, usprawniając je.


Jednak w tym wypadku nie o skład chodzi. Bywa przecież, że seniorom doskwiera tylko czasem ból, wtedy taki żel jest dobrym rozwiązaniem. W tym wypadku chodzi o nazwę leku, a konkretnie jej drugi człon -„fastum”. Nie tak dawno temu, to właśnie pod tym hasłem mogliśmy oglądać reklamy innego żelu przeciwbólowego, zawierającego w składzie ketoprofen, czyli substancję silniejszą niż diklofenak. Jednak ze względu na zaobserwowane działania niepożądane, w tym reakcję fotouczulającą, Fastum zmieniło kategorię dostępności z OTC na Rx. Sprawa miała miejsce kilka lat temu, jednak w świadomości zwłaszcza starszej części społeczeństwa, Fastum żel nadal jest bez recepty i nie chcą słuchać w tej kwestii farmaceutów. Najczęściej pada argument: „Przecież zawsze było bez recepty”.


Mam takie odczucie, że w przypadku żelu Diclofenacum fastum, drugi człon został użyty celowo. Sugeruje coś nowego, mocniejszego, ewidentnie zawiązującego do preparatu z ketoprofenem. Myślę, że osobom nie związanym zawodowo z farmakologią, ciężko będzie zapamiętać nazwę „diclofenakum”, zatem co pozostanie? „Fastum”. Myślę, że taka sytuacja spowoduje wiele dyskusji w aptece pomiędzy pacjentami a aptekarzami. Niestety reklamy przetwarzamy hasłowo, zapamiętując słowa klucze, a resztę treści ignorujemy. Możliwe, że i w tym przypadku tak będzie. Mam nadzieję, że się mylę.

8 marca 2017

Fundamic – by trening dał ci więcej

źródło: wirtualnemedia.pl

Wiosnę już czuć w powietrzu, zatem sezon na odchudzanie można uznać za otwarty! Czas rozprawić się z zimowym tłuszczykiem, albo nawet nie sezonowym a kilkuletnim i pokazać światu swoje nowe, szczupłe ja. Kto dziś ma czas na zawracanie sobie głowy wizytą u dietetyka? Przecież każdy doskonale wie, że kilogramy wzięły się z powietrza, no może czasem dopomógł pączek do kawy. A przez nadgodziny w pracy w ogóle nie ma czasu na aktywność fizyczną. Co zatem robić? W telewizji pokazywali takie nowe tabletki i jakiś shake po treningu po którym nie chce się jeść. Zatem jest rozwiązanie!

W reklamie zgrabna i szczupła dziewczyna postanawia schudnąć. Zaczęła już treningi. Na jednym z nich trenerka podpowiedziała jej, że lepsze efekty osiągnie stosując odżywki Fundamic. Okazuje się, że takie produkty nie są tylko dla sportowców, ale w sumie dla każdego ćwiczącego. Dodatkowo są bezpieczne no i do nabycia w aptece. I tak się zaczęło, pół godziny przed treningiem tabletki stymulująca spalanie tłuszczu i dodające energii, a po ćwiczeniach proteinowy koktajl, po którym nie chce się jeść. Waga w dół, sylwetka idealna cóż chcieć więcej?




Skład tabletek Fundamic (2 kapsułki):
  • ·         Wyciąg z zielonej herbaty 150mg
  • ·         Kofeina 200mg
  • ·         Wyciąg z korzenia pokrzywy indyjskiej 100mg
  • ·         Wyciąg z owoców pieprzu kajeńskiego 50mg
  • ·         Wyciąg z owoców gorzkiej pomarańczy 100mg
  • ·         Wyciąg z liści ostrokrzewu paragwajskiego 200mg (w tym kofeina 8mg)
  • ·         Chrom 40 mcg
  • ·         Witamina B6 0,7mg


Skład preparatu jak widać jest bardzo urozmaicony i bogaty, jak większości preparatów na odchudzanie. Najbardziej w tym zestawie przeraża mnie zawartość…kofeiny! Biorąc pod uwagę fakt, że na ćwiczenia/ treningi zazwyczaj chodzimy wieczorami jest to doprawdy zdumiewające. W zalecanej dawce, jaką należy przyjąć przed aktywnością fizyczną mamy 208mg kofeiny. Dla porównania, jedna filiżanka espresso zawiera średnio ok 60mg tego związku. Taka ilość i to wieczorową porą? To się może skończyć bezsennością i w przypadku osób wrażliwych, albo takich które wybrały bardziej statyczną wersję ćwiczeń w postaci jogi – kołataniem serca bądź uczuciem niepokoju, pobudzenia.


Ciekawa jest także obecność wyciągu z owoców gorzkiej pomarańczy, będącego klasycznym surowcem pobudzającym apetyt. Dodatkowo w składzie pieprz kajeński, pokrzywa indyjska i zielona herbata, czyli surowce stosowane pomocniczo przy odchudzaniu. A także chrom, który także bierze udział w regulacji stężenia cukru. Na pewno jest to skład mocno stymulujący. Dla zdrowych kobiet trenujących nie ma problemu aby zastosować taki suplement diety. Jednak jeśli ktoś chce iść na skróty z odchudzaniem, ćwiczyć nie chce, ma wrażliwy żołądek – lepiej żeby po Fundamic nie sięgał.


Kolejna opcja to koktajl białkowy. Składa się głównie z białek serwatkowych w dwóch wersjach smakowych, które przygotowuje się poprzez rozpuszczenie w wodzie bądź odtłuszczonym mleku. Według producenta korzystne efekty daje spożycie wraz z koktajlem węglowodanów w dowolnej postaci, tak aby nie przekraczały dawki 4g na kg masy ciała. Jednak należy sporządzony płyn spożyć w ciągu 4 godzin po bardzo wytężonym albo długotrwałym treningu, który prowadzi do zmęczenia mięśni i wyczerpania zapasów glikogenu w mięśniach. Zatem ponownie – dobra sprawa dla kobiet trenujących ciężko i regularnie, a dla chcących oszukać system albo wybierających streching raz w tygodniu raczej opcja nie polecana.


Niewątpliwie produkty Fundamic to ciekawa opcja dla aktywnych fizycznie kobiet z planem treningowym. Jednak pytanie czy nie zdrowiej będzie odpuścić sobie nafaszerowane kofeiną tabletki i przyjrzeć się codziennej diecie? Co z tego, że zastosujemy pewne wspomagacze, jeśli efekt do którego dążymy po prostu nie ma szans na utrzymanie się bez zmiany nawyków żywieniowych? Nie chodzi o to, aby się katować albo głodzić. Dobrze zbilansowana dieta to nie tylko podstawa zdrowia, ale i dobrego samopoczucia bez chodzenia głodnym. Jeśli nie umiemy sami dostosować jadłospisu, warto pójść do dietetyka po poradę. Jeśli jednak zmiana diety to opcja zbyt radykalna, może warto zacząć zmiany od małym rzeczy i drobnymi krokami pomalutku dojść do celu? Zacznijmy od zmniejszenia porcji cukru dodawanego do herbaty i kawy, aby finalnie nie słodzić w ogóle. Wyjdzie nam to tylko i wyłącznie na zdrowie.

Przed spożyciem skonsultuj się z lekarzem bądź farmaceutą.


9 lutego 2017

Akustone - spray kontra patyczki do uszu

 źródło: aflofarm.pl


Raz na jakiś czas w mediach trafia się reklama, która trafia do świadomości bardzo wielu ludzi. Dany produkt z miejsca staje się hitem, jeśli nie sprzedażowym to chociażby takim, iż chcemy o nim wiedzieć więcej. Tym razem takim gorącym tematem wśród Polaków stało się czyszczenie uszu. Jedni robią to regularnie, inni rzadziej. Są osoby nadgorliwe w higienie i takie, którym jest wszystko jedno. Większość z nas posiada w łazience patyczki kosmetyczne i właśnie w ten produkt higieniczny uderzyła reklama. Czy wspomniane patyczki nadają się zatem jedynie do kosza? A uszy przez większość życia źle czyściliśmy?




Spot reklamowy obfituje w treści, które z powodzeniem można powiedzieć: sensacja! Pacjentka siedzi w gabinecie lekarskim, lekarz odchodzi na bok, a Pani konspiracyjnie dzieli się tym, co przed chwilą usłyszała od pani doktor: „(…) NIGDY, POD ŻADNYM POZOREM NIE CZYŚCIĆ UCHA PATYCZKIEM w środku”. Może grozić to zatkaniem przewodu słuchowego. Ciąg dalszy to instrukcja prawidłowego stosowania patyczków, pokazana na dużym modelu ucha. Zatem, jeśli nie patyczki to….Akustone, spray do codziennej higieny uszu, który rozpuszcza zalegającą wydzielinę. Zastosowany u dziecka, wywołuje natychmiastowy uśmiech zarówno u mamy jak i u pociechy.

Skład preparatu Akustone:
  • ·         Oliwa z oliwek
  • ·         Olej z migdałów
  • ·         Olej jojoba
  • ·         Parafina ciekła
  • ·         Witamina E
  • ·         Polisorbat 80


Pierwsze pytanie brzmi: czym jest woskowina uszna, jaka jest jej rola w organizmie i czy jej usuwanie jest konieczne? Woskowina to naturalna substancja, chemicznie stanowiąca wydzielinę gruczołów łojowych, woskowinowych i złuszczone komórki naskórka. Wydzielana w zewnętrznych przewodach słuchowych. Jej głównym zadaniem jest ochrona ucha. Zbiera drobiny brudu i kurzu, tak aby nie przedostawały się głębiej do błony bębenkowej. To także naturalna bariera dla wody, aby nie wnikała za głęboko podczas kąpieli. Usuwanie z umiarem nie jest problemem, jednak zbyt gorliwe czyszczenie za dużych ilości powoduje, że organizm produkuje jej jeszcze więcej.


Jak zatem bezpiecznie czyścić uszy, aby nie usuwać za dużo wydzieliny, która ma swoją funkcję do spełnienia? Przede wszystkim regularne mycie małżowiny usznej za pomocą ciepłej wody z mydłem. Patyczki kosmetyczne nie są złe, o ile zastosujemy je jedynie w obrębie zewnętrznych części ucha i nie będziemy ich wsadzać do przewodu słuchowego. Niestety to właśnie za głębokie wsadzanie patyczka do ucha jest przyczyną wielu komplikacji. Od podrażnień, po przesuwanie woskowiny w głąb i co może utworzyć czop woskowinowy. Można także podrażnić błonę bębenkową. Dobrym rozwiązaniem jest także czyszczenie uszu za pomocą nawiniętej na palec zwilżonej chusteczki.


A kiedy sięgnąć po spray? Reklama twierdzi, że Akustone nadaje się do codziennej higieny uszu. Przede wszystkim, zgodnie z ulotką, w celach profilaktycznych a także higienicznych zaleca się stosowanie 1-2 w tygodniu. Gdy wydzielina zalega w przewodach słuchowych, wtedy 3-5 razy w ciągu dnia, aż do rozpuszczenia złogu. Preparat może być stosowany już u niemowląt od 3 miesiąca życia, jednak po konsultacji z lekarzem. Zatem nie codziennie. Mieszanina olei, zawarta w produkcie rozpuszcza wydzielinę nagromadzoną w uszach. Forma sprayu ułatwia równomierną aplikację, więc nie należy wprowadzać końcówki za głęboko do ucha.



I na koniec co nieco o słuchaniu ze zrozumieniem. Dlaczego ta reklama wywołuje tyle emocji? Gdyż wiele osób nie słuchało uważnie komunikatu reklamowego, zatrzymując się jedynie na jego pierwszej części: „(…) NIGDY, POD ŻADNYM POZOREM NIE CZYŚCIĆ UCHA PATYCZKIEM”. A część druga „w środku”, pominięta, niedosłyszana sprawia, iż reklama podaje prawdziwą sensację. Sensacji tutaj nie ma, tylko znana od dawna prawda. Patyczków nie trzeba piętnować i wyrzucać. Po prostu z umiarem stosować i mieć świadomość, iż woskowina uszna ma swoje zadanie do spełnienia i jej nadgorliwe usuwanie nie jest dobre dla organizmu. Niestety ze słuchaniem ze zrozumieniem wielu z nas ma problemy, dlatego niektóre hasła reklamowe tak mocno na nas działają. Klasycznym, aptecznym przykładem jest reklama Pyralginy, w której wyraźnie zaznaczono: Nie ma i nie będzie wersji super, ekstra, forte….niestety, do tej pory zdarzają się pacjenci proszący o tą nową, mocniejszą wersję leku, bo tak przecież mówili w telewizji. Zatem podsumowując: czyste uszy, ważna rzecz, jednak nie należy z tym przesadzać. Ważniejsze jest słuchanie ze zrozumieniem, a nie szukanie sensacji tam, gdzie jej nie ma.

Przed użyciem skonsultuj się z lekarzem bądź farmaceutą.

24 stycznia 2017

Twoja tarcza ochronna przed wirusami - Quixx Grip protec

źródło: wirtualnemedia.pl

Sezon infekcyjny dalej w pełni. Jeśli przeziębienie nas jeszcze nie dopadło, jest szansa, że jednak je złapiemy. Za to w reklamach od pewnego czasu zapanował nowy trend na preparaty chroniące przez niechcianym choróbskiem oraz podobno skracające czas jego trwania. Nie mówię tu o klasycznych, znanych „saszetkach” czy tabletkach na objawy grypy i przeziębienia, które co raz częściej traktowane są jako herbatka rozgrzewająca, a nie lek, a o „blokerach”, które nie dopuszczają do infekcji. Mieliśmy serię leków na bazie inozyny pranobeksum, a także przeróżnych suplementów diety zawierających wyciąg z czystka. A teraz pojawiła się nowość- preparat w formie sprayu do nosa oraz tabletek do ssania, który zabezpiecza przed wnikaniem wirusów. Może być też stosowany przez kobiety w ciąży, co świadczy o dużym bezpieczeństwie. Czym zatem jest Quixx Grip protect?




Reklama całkiem czytelna i zrozumiała pokazuję rodziców z dzieckiem, w domu. Mama czuje pierwsze objawy przeziębienia, co jest doskonałym momentem aby sięgnąć po Quixx Grip protect. Nie można zwlekać! Specjalny składnik spray wychwytuje wirusy, które przylegają do błony śluzowej nosa, zapobiega ich wnikaniu i przyspiesza powrót do zdrowia. Przy okazji osoba „chora” chroni przed zarażeniem swoich bliskich i innych. Czym zatem jest ta tajemnicza tarcza?


Skład preparatu Quixx Grip Protect:

  • ·         Tabletki: 10mg jota-karagenu (Carragelose)
  • ·         Aerozol do nosa: Jota-karagen, Kappa-karagen, chlorek sodu, woda oczyszczona


Karageny to polisacharydy o dużej masie cząsteczkowej, zawierające ugrupowania siarczanowe. Pozyskiwane są z czerwonych wodorostów. Wyróżnia się trzy grupy karagenów: jota, lambda oraz kappa w zależności od zawartości ugrupowań siarczanowych. Związki te są obecnie w szerokim użyciu zarówno w przemyśle spożywczym (jako dodatki stabilizujące przetworzoną żywność), kosmetycznym a ciekawostką jest ich obecność w lubrykantach. Dzięki swoim żelowym właściwościom karagen tworzy fizyczną barierę – tarczę – która faktycznie zabezpieczy przed wnikaniem wirusów.


W badaniach zaobserwowano, iż owa fizyczna bariera w jamie nosowej daje pozytywne wyniki w profilaktyce i leczeniu infekcji wywołanych wirusem grypy typu A. Ponadto, w obserwacjach in vitro zaobserwowano, iż jota-karagen ma zdolność hamowania innych wirusowych infekcji, takich jak wirus zapalenia wątroby typu A (HAV) czy wirus brodawczaka ludzkiego (HPV). Co ciekawe, związek ten przeszkadzał w absorbcji wirusa HPV16 do plemników. Powyższe wyniki sugerują, iż jota-karagen sprawdzi się także w przypadku infekcji rinowirusowych, czyli przeziębieniowych jeśli zostanie zaaplikowany do jamy nosowej lub górnych dróg oddechowych.


Wygląda na to, że omawiany preparat naprawdę warty jest rozważenia w sezonie przeziębieniowo-grypowym. Mam jednak pewne „ale”. Reklama sugeruje, iż idealnym momentem do rozpoczęcia kuracji jest stan w którym poczujemy, że „coś nas bierze”. Myślę, że wtedy jest już trochę za późno. Wirusy przeziębienia mają to do siebie, że objawy infekcji pojawiają się około 3 dni po ich wniknięciu do organizmu. Przez ten czas zdążą już nieco nabroić, rozmnożyć się, przenieść z wydzieliną nosową do gardła i niżej, do oskrzeli. Stawianie wtedy fizycznej bariery w nosie, czy gardle może faktycznie zabezpieczy przed wnikaniem nowych wirusów – może jakiejś zmutowanej wersji od kogoś innego, ale nie cofnie rozpoczętego już procesu chorobowego jaki toczy się u nas w organizmie, ewentualnie nieco go złagodzi, jednak przydałoby się więcej danych na ten temat. Zatem Quixx Grip protect to dobre rozwiązanie jako profilaktyka, gdy widzimy, że wszyscy w koło są chorzy, albo gdy jesteśmy w grupie ryzyka i trzeba się przed infekcją chronić. Można tu wymienić osoby osłabione,przewlekle chore, kobiety w ciąży czy małe dzieci (spray można stosować u dzieci powyżej 1 roku życia). Zastosowany przy pierwszych zauważonych objawach, może nie być tak skuteczny jak byśmy chcieli. Na pewno jest to ciekawa i naturalna opcja obrony przed wirusami.

Przed zażyciem skonsultuj się z lekarzem bądź farmaceutą.

Źródło:
http://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0014320


18 stycznia 2017

Prezent dla seniora

Co kupić na Dzień Babci i Dzień Dziadka? Często w te dni zaglądamy do apteki, aby na szybko kupić jakąś ładną "puszkę", najlepiej w edycji dostosowanej do święta, może z życzeniami, albo z jakimś gratisem. Czy taki zakup jest dobrym pomysłem? Czy każdy z tych specyfików jest dobry dla każdego dziadka i każdej babci? Do tego wpisu natchnęły mnie coroczne dylematy, jak doradzić aby taki płyn wzmocnił a nie zaszkodził, a także prośba czytelniczki aby taki temat poruszyć.
Dlatego postanowiłam zrobić małe porównanie najpopularniejszych specyfików wraz z ich składami i ewentualnymi uwagami, dla kogo nie będą wskazane. Przed zakupem takiego prezentu warto przynajmniej orientacyjnie wiedzieć, jakie choroby dolegają osobie, którą chcemy obdarować, tak aby diabetykowi nie zaserwować porcji cukru a osobie z nadciśnieniem czegoś, co je podwyższy. 

źródło: vitabuerlecithin.pl

1. Vita Buerlecithin
Skład leku: lecytyna sojowa, witamina B2, B6, B12, sodowy D-pantoteinian, amid kwasu nikotynowego.
W składzie jest także alkohol w ilości 16,4% v/v etanolu, co odpowiada na dawkę 66 ml piwa lub 27ml wina.
Warto to wziąć pod uwagę, jeśli pacjent nie może spożywać alkoholu bądź przyjmuje leki, które z alkoholem wchodzą w interakcje.

Wskazania: przy osłabieniu pamięci,koncentracji. W stanach osłabienia, wyczerpania psychicznego i fizycznego. W stanach rekonwalescencji po przebytych chorobach, a także w niedoborach witamin  z grupy B oraz dolegliwościach sercowych na tle nerwowym.


źródło: apticom.pl
2. Biovital Zdrowie

Skład suplementu diety: ekstrakt z głogu, żelazo, witamina C, witamina E, witamina B12, witamina B6, witamina PP, witamina B2, witamina B1

zawiera fruktozę, która działa niekorzystnie na osoby chorujące na cukrzycę.

Wskazania: wzmacniająco na serce i układ krążenia, uzupełnienie żelaza (np w przypadku anemii) i witamin z grupy B oraz witaminy C i E.

źródło: ceneo.pl

3. Doppelherz Vital Tonic
Suplement diety zawiera: wyciąg z głogu, wyciąg z liści melisy, koncentrat czerwonego wina, standaryzowany wyciąg ze skórek winogron, witamina B1, witamina B2, niacyna, witamina B5,, witamina B6, kwas foliowy, witamina B12, witamina C, żelazo

Produkt nie zawiera cukru ani alkoholu.

Wskazania: wzmacnia serce i układ krążenia, uspokaja, dostarcza antyoksydantów, uzupełnia niedobory żelaza, witamin z grupy B oraz witaminy C


źródło: skąpiec.pl

4. Doppelherz Energovital Tonic K
Lek zawiera w składzie: wyciąg z owoców głogu, wyciąg z liści melisy, wyciąg z liści rozmarynu, wyciąg z korzenia kozłka lekarskiego

substancje pomocnicze: miód, cukier inwertowany, glicerol, karmel, wino słodkie

Lek zawiera 17% obj, etanolu co odpowiada na dawkę 70ml piwa lub 30 ml wina.

Wskazania: wzmacniająco na serce i układ krążenia, uspokajająco!

Zawiera w składzie cukier i miód. Nie wskazany dla chorych na cukrzycę.

Ważne, aby wiedzieć, że Doppelherz ma dwa produkty, które wyglądają podobnie, a skład mają zupełnie inny! Jeden jest bez cukru i alkoholu a drugi zawiera oba składniki.



źródło: vitotal.pl

5. Vitotal Gold dla Mężczyzn
Suplement diety zawiera: wyciąg z czerwonego wina, wyciąg ze skórek winogron, ekstrakt z korzenia żeń-szenia, wyciąg z kłącza imbiru, wyciąg z liści pokrzywy, koncentrat z czarnej porzeczki, witamina B1, witamina B2, witamian B6, niacyna, kwas foliowy, kwas pantotenowy, biotyna, witamina B12, witamina C

Wskazania: uzupełnienie niedoborów witamin, działanie antyoksydacyjne, wzmacniające, korzeń żeń-szenia dodaje wigoru i energii, działanie moczopędne (pokrzywa)

Osoby z nadciśnieniem, zwłaszcza nie uregulowanym nie powinny stosować preparatów zawierających żeń-szeń.

Nie zawiera cukru i alkoholu

źródło: vitotal.pl



6. Vitotal Gold dla Kobiet
Suplement diety zawiera: wyciąg z czerwonego wina, wyciąg ze skórek winogron, ekstrakt z korzenia żeń-szenia, koncentrat soku z aloesu, sok z żurawiny, sok z aronii, koncentrat z czarnej porzeczki, witamina B1, witamina B2, witamina B6, niacyna, kwas foliowy, kwas pantotenowy, biotyna, witamina B12, witamina C

Wskazania: uzupełnienie niedoborów witamin, działanie antyoksydacyjne, wzmacniające, korzeń żeń-szenia dodaje wigoru i energii, wspomaganie wypróżnień (sok z aloesu), profilaktyka zapaleń pęcherza (żurawina)
Nie zawiera cukru i alkoholu.

Osoby z nadciśnieniem, zwłaszcza nie uregulowanym nie powinny stosować preparatów zawierających żeń-szeń.

Myślę, że prezent w postaci płynów wzmacniający jest dobry, gdy wiemy, co naszemu seniorowi dolega. Przede wszystkim nie szkodzić. Możemy w dobrej wierze zakupić coś, co niestety może wejść w interakcje ze stosowanymi lekami, podwyższyć poziom cukru czy doprowadzić do skoku ciśnienia. Zatem gdy nie wiemy, i nie mamy kogo spytać może lepiej zdecydować się na coś innego? Może kosz owoców - dobre źródło witamin albo zestaw herbat zdrowotnych (np. zielona, melisa, głóg) - jednak ostrożnie z dziurawcem, wchodzi w wiele interakcji z lekami.